Autor Wiadomość
Rysiob
PostWysłany: Sob 18:32, 22 Kwi 2006    Temat postu: rozmowy o cierpieniu

Witam was serdecznie przyjaciele po fachu,
Dzisiaj zastanowimy się nad tematem cierpienia. W tym celu zaprezentuje wam moje rozważania, które napisałem przy okazji medytacji nad drogą krzyżową. Oto ich najważniejsze fragmenty:
"Cierpienie jest wyrazem miłości Boga do ludzi. Dzięki bólowi można określić siłę wiary; jeżeli nie słabnie z każdą kolejną krzywdą, to naprawdę jest mocna. Jeśli jednak ból zdominuje wiarę, to ona pierwsza umiera. Dlatego też, tak ważne jest umacnianie na duchu osób cierpiących, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Ból duszy jest po stokroć gorszy; nie da się go osłabić lekami. Do przywrócenia radości z życia najlepszy jest inny człowiek, który ma w sobie dostatecznie silnego ducha, który ma w sobie Chrystusa. Bo Jezus jest najlepszym balsamem dla duszy. Czasem zwykła modlitwa, będąca wstawieniem u Boga, potrafi zdziałać cuda. Im więcej rozmawiamy z Bogiem, tym staje się on dostępniejszy, bardziej wyobrażalny, namacalny… Dlatego też, modlitwa jest szczególną pomocą na płaszczyźnie duchowej, bo dociera tam, gdzie pomoc fizyczna nie ma szans dotrzeć. Stąd też ta potęga różańca – modlitwy zbiorowej, grupowej – o bardzo silnych właściwościach. Jej siła tkwi w rozmyślaniu nad życiem Jezusa: nad jego narodzinami dającymi nadzieję, działalnością wspierającą na duchu i męczeńską śmiercią, która umożliwiła nam wieczne życie. W ten sposób poświęcamy uwagę i swój czas, swoje myśli i ducha Miłosiernemu Panu; ofiarując siebie prosimy o coś. Jest to szczególnie głęboka modlitwa, która nie opiera się na „wyklepywaniu” paciorków. Posiada głębię, wewnętrzną siłę, dzięki której możliwe jest niemal wszystko. Niepozorny, często skromny w swej formie różaniec to „przepustka”, „brama” do Najwyższego. Dzięki niej zanurzamy się w sobie, zaglądamy w swoją duszę, tak głęboko jak to tylko możliwe. Wyobrażajmy sobie, że każdy z koralików to kolejny bat na plecach Jezusa, kolejna rana wciąż boląca. Jeżeli tak będziemy sobie wyobrażać modlitwę różańcową, zrozumiemy, jak wiele zrobił dla nas Chrystus. Nie poszedł on na śmierć dla sławy czy „na pokaz”. Nie manifestował wartości politycznych czy społecznych; głosił prawdę i słowo Ojca. Analizując więc cierpienia Zbawiciela możemy dojść do głębokich wniosków swego cierpienia, swego bólu i porażek. Pamiętajmy, że porażki w życiu społecznym czy gospodarczym są niczym, nie znaczą nic w porównaniu do porażek w miłości. Jeżeli poddamy się w miłowaniu Boga i ludzi, to nic nas lepszego nie spotka. Będziemy czekać z niecierpliwością na kolejne kruche doznania materialne i niewątpliwie one przeminą, a pozostanie tylko ból i samotność. Bo czymże człowiek jest bez Boga? Znakomita artysta renesansu – Michał Anioł – stworzył sławny fresk w Kaplicy Sykstyńskiej, przedstawiający stworzenie człowieka. Widzimy tam Adama i Stwórcę, ukazanych jako dwa nierozerwalne elementy. Dostrzegamy, że człowiek stworzony został na podobieństwo Boga. Jakże wielką miłością obdarza nas Ojciec, że stworzył nas na swe doskonałe podobieństwo! Jednak my za to nie dziękujemy, bo wciąż uważamy, że Bóg jest, ale jest pustą materią bez kształtu. Pierwsze wersy Starego Testamentu właśnie poświęcają uwagę na stworzenie człowieka; że powstaliśmy na wzór Boga. Skąd więc domysły ludzkości o wyglądzie Pana? Ciało stało się kruche, gdy Adam i Ewa zgrzeszyli; od tego momentu ciało i dusza są oddzielne. Dusza przetrwa wszystko, ciało marnieje od byle zawirowania. Cierpienie jest testem, sprawdzianem wytrzymałości naszej. Nie bójmy się chorego ciała, nie wstydźmy się tego. Bóg nas wybrał w cierpieniu, aby pokazać innym, jak ważny jest ból w życiu człowieka. Nikt nie jest do końca zdrowy, ani do końca chory. Nie możemy jednak dopuścić do choroby duszy! Nie pozwólmy omotać się przez materializm; nie martwmy się o życie doczesne, bo ono przeminie szybciej niż się wydaje. Żyjmy miłością! Sprawmy, by Bóg był na pierwszym miejscu; żeby każdego dnia, gdy się obudzimy, on był przy nas. Modlitwa rano i wieczorem jest jak powitanie i pożegnanie dnia. Rano prosimy o siłę ducha, a wieczorem za nią dziękujemy. Poświęćmy Bogu choć 10 minut dziennie. To tak mało, a jednocześnie tak dużo. Jeśli znajdziemy czas na rozmowę z Największym Przyjacielem Ludzkości, to i on o nas nie zapomni. W trudnych chwilach, będzie nas niósł. Tu nawiążę do twórczości Zbigniewa Herberta, a konkretnie do jego bohatera – Pana Cogito. Gdy szedł on przez pustynię, sam wśród świata, widział ślady swoje i Boga. W ciężkich chwilach widział jedynie jeden ślad. Martwił się, że Ojciec go opuszcza wtedy. A pointą tego wiersza jest to, że Bóg nosi go na swych ramionach, gdy Panu Cogito jest nadzwyczaj ciężko. Jaka z tego wynika konkluzja? Przychodzimy na świat sami, goli, bez niczego. Odchodzimy w podobny sposób: mimo otoczenia rodziny, przyjaciół sami musimy przekroczyć Jego próg z dziękczynieniem w sercu swym. Stworzyciel nie obiecywał łatwego życia, wygód, luksusów… Wiele osób dziwi się księżom, że wyrzekli się rodziny, materializmu. A przecież to wszystko znaczenie ma tylko na ziemi. Czymże jest dla nas drogi samochód, jeśli ciało martwe? Pragnę zauważyć, że duchowni wybierają celibat, aby m.in. udowodnić sobie, że mają wiarę na tyle silną, by innych nawracać. Tak jak powiedział Jezus do Piotra Apostoła: „Zarzuć sieć! Wypłyń na głębię!”, tak i dzisiaj użyć warto tej metafory. Wypłynąć na głębię czyli zanurzyć się w trudzie. Kapłaństwo jest trudną drogą, pełną wyrzeczeń i krętych zakrętów. To nie tylko siedzenie w konfesjonale i paradowanie w sutannie. To więcej aniżeli te rzeczy! To przede wszystkim odpowiedzialność i jednocześnie zaszczyt uczestnictwa w wielkich prawdach wiary. Ksiądz winien być wzorem; co nie zawsze znaczy, że ideałem. Ludziom nie dogodzi nikt, ani nic. Warto jednak pomagać, kochać, miłować, szanować każdego człowieka. Bo w ludziach tkwi Jezus. Nie pozwólmy przegapić Zbawiciela w swych braciach."

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group